Budowa kościoła
Historia budowy kościoła w Rzochowie
…początki
Historyczne wydarzenie, jakiego byliśmy świadkami 14 grudnia 2003r. – poświęcenie nowego kościoła – korzeniami sięga znacznie dalej, niż tylko do roku 1991r., w którym to został zawiązany Komitet Budowy Kościoła.
Przedsięwzięcie wybudowania świątyni w parafii rzochowskiej, ma długą i bogatą historię, sięgającą połowy XIX wieku. I aby wszystkim, którym bliska sercu była ta myśl, spłacić dług wdzięczności – należy ją tu przypomnieć.
A wszystko zaczęło się od pamiętnego września 1839r, kiedy to wzburzone wody Wisłoki zabrały ze sobą stosunkowo młodą, bo wybudowaną zaledwie 15 lat wcześniej, świątynię.
Nie poznamy już dokładnie zamiarów ks. Józefa Możdżeniowskiego, który był świadkiem tego nieszczęścia, ale pewne przesłanki pozwalają nam domyślać się, że naprędce zbudowana drewniana świątynia, nie była szczytem marzeń i pragnień ani ówczesnego proboszcza, ani jego parafian. Te przesłanki to brak konkretnego stylu architektonicznego, prostota i ubóstwo wzniesionej budowli, która miała być raczej miejscem tymczasowym, aby wierni mieli gdzie wielbić Boga do czasu wybudowania pięknej, murowanej świątyni. Za tymczasowością przemawia również fakt, że dopiero z upływem czasu, gdy wciąż nie podejmowano żadnych kroków zmierzających do realizacji tego zadania, istniejącą świątynię uposażano, czyniąc z niej bardziej godne miejsce kultu.
Nie dowiemy się też, jakie to przeszkody stanęły na drodze realizacji tego szlachetnego dzieła, które było zapewne także sprawą honorową dla mieszczan jednego z najstarszych przecież w okolicy miast jakim był Rzochów. Zapewne złożyły się na to wydarzenia polityczne związane z brakiem własnej państwowości. Do tych wydarzeń należy fakt, że i przez nasze okolice przeszła fala wystąpień chłopskich zwanych rabacją. Echem odbiły się także powstania narodowe, zwłaszcza styczniowe. Brak stabilizacji gospodarczej, zawirowania społeczne związane z emigracją tutejszych mieszkańców zarówno polityczną jak i ekonomiczną- wszystko to nie służyło realizacji tak ambitnych dzieł, jakim było wznoszenie budowli sakralnych.
Początek XX wieku przyniósł nowy powiew nadziei. Podjęte zostały pierwsze, konkretne kroki zmierzające do urzeczywistnienia planu wybudowania kościoła ,,z wieżą o 3 nawach, obszernego i pięknego” jak można przeczytać w liście z roku 1913. Tuż przed wybuchem wojny światowej zawiązał się Komitet Kościelny w składzie; ks. Adam Grębosz, Ludwik Rusin, Józef Markulis, Gustaw Szaszkiewicz, Mateusz Wydro i Naczelnicy gmin. Drewniany kościółek już wtedy był w tak krytycznym stanie, że parafianie dosyć mieli ciągłych poprawek i restauracji. Nawet wspólnie postanowiono, że w pierwszą niedzielę każdego miesiąca będą składki na nowy kościół ,,…odpowiedni dla naszej parafii”.
Komitet wystosował w 1913 r. wyżej wspomniany list-prośbę do mieszkańców parafii, którzy wyemigrowali do Stanów Zjednoczonych Ameryki Płn., z prośbą o finansowe wsparcie.
Jak mocna była wiara w szybkie sfinalizowanie dzieła budowy Domu Bożego może świadczyć zdanie: ,,Za ofiarodawców odprawione będą 50 Mszy św. zaraz po ukończeniu nowego kościoła”!!
Niestety, nadszedł rok 1914 – początek zawieruchy dziejowej trwającej 4 lata, aczkolwiek zakończony dla nas odzyskaniem upragnionej wolności.
Zniszczenia wojenne nie ominęły i naszej parafii. W niedługim czasie wolność naszej Ojczyzny znów została zagrożona tym razem nawałnicą bolszewicką. Do walki z ,,czerwoną zarazą” stanęli i nasi parafianie. Przysłowiowa bieda galicyjska, ponowne emigracje zarobkowe – wszystko to przyczyniło się do ubożenia mieszkańców. Podupadł i to znacznie sam Rzochów jako miasto, o czym świadczy fakt utraty praw miejskich w roku 1935.
Na skutek tych zdarzeń, tak żywa myśl budowy nowej świątyni, została odsunięta na dość długi czas. Tym bardziej, że nasza Ojczyzna ponownie została doświadczona przez historię kiedy musiała toczyć nierówną walkę z dwoma wrogami, bolszewicką Rosją i faszystowskimi Niemcami.
Po II wojnie światowej zamiast stabilizacji i upragnionego pokoju zagościły w Polsce rządy komunistyczne, które prowadziły jawną walkę z Kościołem. Wszelkie próby budowy nowych świątyń były unicestwiane przez komunistów.
Nic dziwnego, że i w naszej parafii zaprzestano podejmowania konkretnych działań zmierzających do budowy nowego kościoła. Po prostu, trzeba było trochę poczekać.
Wyraźna zmiana, jeśli chodzi o budownictwo sakralne w naszej diecezji i nie tylko, nastąpiła na początku lat 70-tych. Wtedy niedaleko Rzochowa powstały dwa nowe kościoły: w Dobryninie (który należał do naszej parafii) i Łączkach Brzeskich.
W tym czasie nasz drewniany kościół, wymagający ciągłych poprawek, był już w stanie zagrażającym bezpieczeństwu wiernych. Wtedy to zabronione zostało wejście na chór dla uczestników nabożeństw. Jednak jeszcze większe niebezpieczeństwo zagrażało parafianom mieszkającym po drugiej stronie Wisłoki w Kiełkowie i Zaborczu, którzy aby móc uczestniczyć we Mszy św., musieli przeprawiać się przez rzekę promem.
Ówczesny proboszcz ks. Kazimierz Mularz stanął przed trudnym wyborem. Z jednej strony widział konieczność rozpoczęcia starań o budowę nowego kościoła w Rzochowie, z drugiej strony strach i obawa o bezpieczeństwo Kiełkowian i Zaborczan – nie dawała mu spokoju. A zagrożenie było bardzo realne, zważywszy na fakt, że Wisłoka o szybkim nurcie i stromych brzegach zaliczana jest do rzek górskich, czyli niebezpiecznych i nieobliczalnych zwłaszcza wiosenną porą, gdy topniejący śnieg spływa z południa Polski.
Strach jak również racjonalne argumenty zadecydowały – i bardzo słusznie – że ks. Mularz podjął decyzję o wybudowaniu kościoła najpierw w Kiełkowie. I tak względy ekonomiczne, bo parafia finansowo nie była by w stanie prowadzić dwóch tak wielkich inwestycji budowlanych, ponownie odciągnęły w czasie powstanie nowej świątyni w Rzochowie.
Staraniao wybudowanie kościoła pomocniczego, ks. K. Mularz, rozpoczął już pod koniec lat 70-tych, jednak odpowiedzi co roku brzmiały odmownie. Dopiero mocnym argumentem przemawiającym za uzyskaniem zezwolenia, była zapewne sytuacja z roku 1980. Wtedy to odbywały się misje święte prowadzone przez ojców redemptorystów z Tuchowa. Wtedy też, na skutek silnego nurtu wezbranej rzeki spowodowanej wiosennymi roztopami, zerwaniu uległa lina, do której przymocowany był prom na Wisłoce. Mimo interwencji, prom nie został uruchomiony na czas misji. Mieszkańcy Kiełkowa i Zaborcza nie dopuszczali myśli, że w tak ważnych wydarzeniach nie wezmą udziału. Jak sobie więc poradzono? ,,Na szczęście parafianin z Kiełkowa – Józef Partyka przygotował ,,prowizorkę”: rozciągnął drut nad wodą, przywiązał do niej łódkę niewielką i …przewoził ludzi przez cały dzień i całe misje. Drżałem za każdym razem, czy się coś nie przydarzy. Przecież przeprawiali się nie tylko dorośli, ale i dzieci – a to jest żywioł, nie zawsze zdyscyplinowany.” Tak to wspomina w Kronice Parafialnej ks. K. Mularz, na takie niebezpieczeństwa, pod koniec XX wieku(!!) narażeni byli wierni z Kiełkowa i Zaborcza pragnący wielbić Boga w Jego świętym miejscu.
I tak oto wielokrotne starania o pozwolenie na budowę świątyni, znalazły w końcu swój finał. Zapewne wpływ na to miała także ówczesna sytuacja polityczna jak powstanie ,,Solidarności” oraz trwający już trzy lata pontyfikat naszego Rodaka Jana Pawła II.
Jednak nawet wtedy, potrzeba nowej świątyni w Rzochowie była bliska sercu księdza proboszcza. Otóż wraz z rozpoczęciem, po uzyskaniu zezwolenia, przygotowania planów budowy kościoła w Kiełkowie, ks. Mularz rozpoczął starania budowy domu parafialnego w naszej parafii, który miał być zlokalizowany na miejscu starej stodoły plebańskiej.
Dom parafialny, o czym mało kto wie, miał składać się z dwóch zasadniczych części: piętrowej, mieszkalnej, dla sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus i parterowej, gdzie miała być urządzona duża kaplica, na czas budowy nowego kościoła w Rzochowie. A po jego wybudowaniu, miejsce to miało służyć jako scena teatralna i sala spotkań. Tak planował ks. Mularz na wypadek, gdyby nowy kościół miano zlokalizować na miejscu starego. Taki projekt został zaakceptowany przez Kurię Diecezjalną w 1983 r.
Prace ruszyły 11 września 1984 r. i trwały do 1989 r., doprowadzając do wybudowania domu parafialnego w stanie surowym i przykrytego blachą. Na tym etapie zaangażowanie fizyczne i urzędowe ks. K. Mularza dotyczące planów powstania kościoła, z woli Bożej, zakończyło się. Na skutek pogarszającego się stanu zdrowia i konieczności poddania się poważnej operacji, ks. proboszcz podał się do dymisji z tak odpowiedzialnego urzędu. Zostawił rozpoczęte dzieło swemu następcy ks. Józefowi Jaworskiemu.
Nowy proboszcz, znał realia tutejszej parafii – parę lat wcześniej przebywał tu w charakterze wikariusza. Obejmując urząd miał już poniekąd rozwiązane niektóre palące problemy jak choćby bezpieczeństwo mieszkańców Kiełkowa i Zaborcza. Od razu przystąpił do bezpośredniej realizacji budowy kościoła w Rzochowie, odstępując trochę od planów swego poprzednika kontynuowania budowy kaplicy w domu parafialnym, który postanowił oddać w całości Siostrom Karmelitankom Dzieciątka Jezus.
Za zgodą Kurialnej Komisji do Spraw Budownictwa Sakralnego w Tarnowie, ks. Kazimierza Mularza i przedstawicieli parafian, przekazał aktem darowizny budynek parafialny w stanie surowym, siostrom karmelitankom. W ten sposób ks. Jaworski mógł rozpocząć przygotowania do bezpośredniej budowy kościoła w Rzochowie tak długo wyczekiwanego i tak długo odciąganego w czasie. Natomiast siostry karmelitanki otrzymały, co prawda w stanie surowym, piękny budynek, w którym po ukończeniu wszelkich prac, godnie mogą wielbić Boga i ofiarnie pracować na rzecz parafii.
Opracowała Jolanta Kozioł